Marta Wargin (Kamińska)

Inni ludzie nie robią tego, czego oczekujesz? Zobacz dlaczego!

Bardzo długo zajęło mi samej zrozumienie tego, że inni ludzie nie siedzą w mojej głowie, zatem nie mają bladego pojęcia o tym, jak ja się w danym momencie czuję, czego ja od nich oczekuję albo jakie moje potrzeby są jeszcze niezaspokojone. Bardzo często powodowało to we mnie frustrację. Czułam się nieważna i zaniedbana. Bo przecież inni nie zabiegali o moje dobro w sposób, w jaki ja sobie to wyobrażałam. A oni naprawdę stawali na rzęsach, żeby mi było dobrze. Ale ja wciąż byłam niezadowolona.

Aż w końcu zrozumiałam, że dopóki ja nie zacznę komunikować innym tego, czego od nich oczekuję. Jak chciałabym być przez nich traktowana. Co teraz czuję i jakiej pomocy się spodziewam. Dopóty oni nie będą mogli tych moich oczekiwań spełnić.

Ważne, ale trudne

W ostatnią środę, opublikowałam na moim Instagramie post dotyczący oczekiwań. Zapytałam w tym poście innych, czy uważają, że mówienie o swoich oczekiwaniach jest ważne. – Wszyscy, jak jeden mąż, odrzekli, że: „ważne, lecz okrutnie trudne”. Dlatego dzisiaj przychodzę tutaj, aby ułatwić Tobie komunikowanie Twoich oczekiwań i uczuć.

Komunikat JA & TY

Jeśli ktoś z Was wybrałby się na jakiekolwiek szkolenie dotyczące asertywności, na każdym takim szkoleniu usłyszałby o dwóch rodzajach komunikatów – komunikacie JA oraz komunikacie TY.

Komunikat TY

Komunikat TY wiąże się z unikaniem odpowiedzialności za swoje uczucia, stawianiem zarzutów drugiej osobie, ocenianiem drugiej strony. To właśnie ten rodzaj komunikatu powoduje nieprzyjemne napięcia między nadawcą komunikatu a jego odbiorcą. Nieprzyjemne napięcia mogą się przerodzić w trudno rozwiązywalne konflikty. Dlatego lepiej ugryźć się w język, niż mówić komuś: „Ty nigdy nie pomagasz”, „Jesteś irytujący – dlaczego dopiero teraz to zauważyłam?” albo „Wkurzasz mnie”.

Jednak z obawy, że Twój język mógłby bardzo na tym gryzieniu go ucierpieć ;), przedstawię Ci teraz drugi rodzaj komunikatu, czyli Komunikat JA. Ten rodzaj komunikatu sprawi, że wiele problemów w komunikacji może zostać rozwiąznych jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki (no prawie).

Komunikat JA

Komunikat JA, czyli wzięcie odpowiedzialności za to, co czujemy i jak reagujemy na nasze emocje. Nie stawiamy drugiej osobie zarzutów i nie oceniamy, lecz komunikujemy własne uczucia. Zamiast mówić „Wkurzasz mnie, Ty nigdy mi nie pomagasz”, lepiej abyśmy powiedzieli: „Ja czuję złość, kiedy Ty nie chcesz mi pomóc w sprzątaniu. Oczekuję, abyś częściej angażował się w nasze obowiązki domowe”. Wówczas rośnie prawdopodobieństwo, że druga strona zastanowi się nad tym, co robi. Z naszymi uczuciami nie będzie ona mogła dyskutować. Bo tylko my jesteśmy świadomi tego, co tak naprawdę czujemy. Druga osoba nie może nam powiedzieć, że wcale nie czujemy złości albo nie jesteśmy smutni.

Komunikat JA składa się z trzech elementów, a są nimi – emocje, zachowanie i oczekiwanie. Zatem zaczynasz swój komunikat od wyrażenia tego, co Ty w danej sytuacji czujesz. Kolejno wskazujesz na zachowanie odbiorcy Twojego komunikatu, które sprawiło, że czujesz to, co czujesz. Następnie przechodzisz do elementu trzeciego i mówisz o tym, czego oczekujesz od drugiej osoby.

Nie owijaj w bawełnę

Znam takie osoby, które poproszone o cokolwiek – nie potrafią odmówić. Znajomy z roku chce, aby oni wysłali mu notatki zrobione na wykładach w całym semestrze? – Nie ma sprawy, już wysyłają! Ktoś nalega na spotkanie dzisiaj, kiedy oni akurat mieli w planach porządki? Coś tam mamroczą pod nosem, że po południu mieli już plany, ale ostatecznie i tak się zgadzają. Mają natłok pracy przed własnym urlopem, ale nagle dzwoni ich stara znajoma, żeby pogadać? Tłumaczą się, że są w pracy, ale chwilę później (czując wyrzuty sumienia) dodają, że wcale ona im nie przeszkadza i zaczynają rozmowę, a potem znowu muszą zostawać po godzinach.

A gdzie tu pies(eł) pogrzebany?

Wiesz, gdzie w każdej z tych krótkich przypowiastek, które Ci opowiedziałam, jest pies pogrzebany? Te osoby nie wyrażały jasno tego, co chcą. Owijały w bawełnę. Tłumaczyły się. Przepraszały, że nie mają czasu. Upewniały się, czy dla drugiej strony to jest okej, że oni mogą mieć inne plany. W końcu ulegały tej drugiej osobie. – Nie były asertywne. Podczas, gdy jasna i otwarta komunikacja rozwiązałaby ich problem od razu, jak ręką odjął! Na serio.

Spójrzmy na te krótkie przypowiastki raz jeszcze. Chociażby, gdy osoba ma natłok pracy przed swoim urlopem i nagle odbiera telefon od znajomej, która chce sobie pogadać. W jaki sposób jasno i otwarcie ta osoba mogłaby dać do zrozumienia starej znajomej, że nie ma czasu? (Uwaga, nadchodzi eureka!) A chociażby mówiąc: „Przepraszam, mam teraz natłok obowiązków w pracy. Zdzwońmy się jutro rano.” Proste? Tak, a nawet zbyt proste. Tylko wiesz, to wymaga, abyśmy szanowali siebie i nasz czas, i nasze plany.

Szanujmy siebie, nasz czas i nasze plany (tak – my możemy je mieć!)

Mi też się kiedyś wydawało, że postawa miłosierna polega na tym, aby zgadzać się zawsze i wszędzie na wszystko dla wszystkich. Rzucać to, co się robi i biec komuś na ratunek. Aż kilka tygodni temu, pewien Dominikanin przypomniał mi o tym, że w Przykazaniu Miłości, chodzi nie tylko o kochanie Boga i bliźniego, ale też samych siebie! A dopóki ja sama nie będę okazywać sobie czułości, zrozumienia i przede wszystkim szacunku, to nie będę potrafiła tak z czułością, zrozumieniem i z szacunkiem (a nie ogromnym wkurzeniem) być z drugą osobą. Więc postawa miłosierna – jak najbardziej! Ale myślmy w niej również o miłosierdziu względem samych siebie.


Za zdjęcie dziękuję Julii Urbańskiej!

Możliwość komentowania została wyłączona.