Marta Wargin (Kamińska)

Jak planuję swój dzień?

Ostatnio zapytałam, który temat ciekawi ludzi bardziej. Odpowiedzi wskazywały na większe zainteresowanie zagadnieniem motywowania się do działania, aniżeli planowaniem swojego działania.

Szkopuł w tym, że to od planowania wszystko się zaczyna. Nie wyobrażam sobie wielkich ludzi sukcesu, którzy nie spędzaliby każdego wieczoru kilkunastu minut na solidne zaplanowanie swojego następnego dnia. Oni doskonale wiedzą, że jeśli odpowiednio zaplanują dzień, wówczas ukierunkują swoje działanie na osiągniecie celów, jakie przed sobą postawili.

Pułapka planowania

W ostatnim roku wpadłam w pułapkę, którą sama sobie przygotowałam. – Otóż planowanie było dla mnie w pewien sposób rytualne. To znaczy, że ja musiałam mieć odpowiednią ilość zielonej herbaty. Mocno zaostrzony ołówek. Dostęp do przynajmniej dziesięciu kolorowych cienkopisów. A, no i jakiś fancy kalendarz. Dopiero wtedy mogłam przystąpić do ZABAWY w planowanie. Tak, słowo „zabawa” nie jest tutaj przypadkowe. – Bawiłam się przednio rysując kolorowe kwiatki, podkreślając, zakreślając i próbując pisać coraz to nowszymi czcionkami to, co powinnam zrobić następnego dnia. A kiedy tylko jedna litera była krzywo napisana, wyrywałam kartkę i brałam następną. Nie mogłam znieść tego, że moje plany nie byłyby idealnie zapisane.

Aż wreszcie zrozumiałam, o co chodzi w planowaniu!

A planowanie jest po to, żeby działać, ogarniać swoje życie i realizować cele. Planowanie jest narzędziem. To nie jakaś supermoc, dostępna tylko dla wybranych. Planowanie to elastyczne narzędzie, które możesz dopasować do siebie, trybu życia, swoich celów i pomysłów na zmienianie tego świata. Ale to narzędzie zda ci się na nic, jeśli będziesz liczył, że zrobi ono wszystko za ciebie. – W końcu to przecież ty będziesz musiał włożyć konkretny wysiłek, żeby nauczyć się do egzaminu, iść do pracy i zarobić tam trochę pieniędzy, zmontować odcinek podcastu, czy przebiec siedem kilometrów. Twój kalendarz nie zrobi tego za ciebie.

„Możemy kupować sobie drogie kalendarze, rysować kwiatki przy swoich zadaniach do wykonania, aż zabraknie nam czasu na zrealizowanie zadań, które sobie wyznaczyliśmy.”

Jak teraz planuję?

Chcę ci teraz opowiedzieć, w jaki sposób ja zaczęłam planować swoje kolejne dni. A później, oczywiście, realizować każdego dnia te plany!

Proces planowania zaczynam od położenia przed sobą czystej kartki, na której wypisuję wszystkie myśli, jakie krążą mi wówczas po głowie. – Terminy, które mnie gonią. Cele, których jeszcze nie zrealizowałam. Zaliczenia, do których musze się przygotować. Jakieś pomysły, które pojawiły się spontanicznie. – Wszystko to zapisuję na kartce.

Kiedy jest już ona zapełniona i czuję, że pozbyłam się z mojej głowy nadmiaru myśli, przystępuję do wybrania tego, czym się zajmę następnego dnia. Wybierając konkretne zadania na kolejny dzień, kieruję się dwoma rzeczami: pierwszą jest mój ramowy plan dnia, którego w żaden sposób nie mogę i nie chcę zmieniać (np. zajęcia na uczelni, lekcje tańca albo spotkania z moimi znajomymi), drugą rzeczą, na którą zwracam uwagę jest to, żeby nie przytłoczyć siebie ilością obowiązków. Wiem, że to działa okrutnie źle na moją psychikę, kiedy budzę się rano, patrzę na swój plan dnia i widzę dwanaście różnych zadań do wykonania. Wtedy często kończy się tak, że nie wykonuję ani jednego z nich, bo jest ich po prostu za dużo i nie wiem, w co włożyć ręce!

A propos, wkładania rąk w jakieś zadania – na każdy dzień wybieram sobie trzy priorytety. – Priorytety to zadania, które „choćby się waliło i paliło”, ja muszę i chcę mieć tego dnia wykonane. Często również zaczynam swoją aktywność następnego dnia od któregoś z tych priorytetów. Robię to, aby jak najszybciej mieć najważniejsze rzeczy za sobą i móc przystąpić do kolejnych zadań, które wyznaczyłam poprzedniego wieczoru.

Pozostałym zadaniom przypinam etykietę: „Mogę, ale nie muszę. Świat się nie zawali!”. Na początku było mi bardzo trudno wybrać tylko trzy zadania priorytetowe spośród dziesiątek rzeczy, które musiałam zrobić w danym tygodniu. Aż wreszcie zrozumiałam, że fajniej jest być do przodu o 3tylko o te trzy zadania, które są nieźle przeze mnie wykonane. Niżeli mieć za sobą dziesiątki zadań, które wykonałam po macoszemu.

Z tak zaplanowanym dniem, mogę każdego wieczoru mogę zasypiać ze spokojem o lepsze jutro.

Jeśli chcesz zobaczyć, jak planowałam w tym tygodniu, tj. pierwszy (całkiem luźny i bardzo osobisty) poniedziałek podczas międzysemestralnej przerwy, kliknij tutaj. Totalnie bez ściemy! Są tam też zadania, których nie zrealizowałam i… świat się przez to wcale nie zawalił! 😉

Zdjęcie: Estée Janssens od Unsplash

Możliwość komentowania została wyłączona.